Co to oznacza? Ano to, że za każdym razem gdy zakończymy trening, aplikacja połączy się z Facebookiem i w naszym imieniu opublikuje informacje o zakończonej aktywności – na wallu pokaże się rodzaj aktywności, dystans, trasa etc. Jedna ważna uwaga – Endomondo, to także aplikacja społecznościowa, która skupia w sobie użytkowników zainteresowanych sportem. Piszę to, bo nie każdy ma i korzysta (nie musi). Można zatem dodawać znajomych, jest newsfeed, gdzie są zebrane informacje o aktywności naszej społeczności, każdy trening można polajkować, czy skomentować. Baa – można nawet wysłać krótką wiadomość do osoby ćwiczącej w danej chwili – lektorka przekaże nam ją wprost do ucha (to jedna z moich ulubionych opcji). Tyle tytułem wstępu.
Nie, nie po co biegać czy jeździć na rowerze. Po co publikować to co się robiło na Facebooku…. A dlaczego rodzice publikują zdjęcia swoich dzieci? A dlaczego wrzucamy foty z wakacji? A dlaczego piszemy o tym co na co dzień przydarza się w naszym życiu? Facebook służy do tego, aby dzielić się informacją. Jaką? Taką, która w danej chwili jest dla nas ważna i nie chcemy jej trzymać tylko dla siebie. Publikując na fejsie docieramy do tych znajomych, którzy sami nie korzystają z Endomondo, albo nie są fanami sportu. Publikowanie osiągnięć motywuje i sorry, ale fajnie się czyta komentarze, w których ktoś nas dopinguje czy podziwia za naszą silną wolę i sportową aktywność. To dodaje sił i chętniej idzie się przebiec kolejne kilometry. Znam co najmniej kilka osób, które publikują informacje związane z rozwojem własnej firmy. Idą do przodu, osiągają kolejne sukcesy. Z bieganiem (czy inną aktywnością) jest podobnie. Lubimy się chwalić tym co dobre. Nie ma tym nic dziwnego.
Szum jak zawsze wywołali blogerzy. Zebrała się grupa takich, postanowili, że w ramach akcji jednej dużej marki zaczną przygotowywać się do maratonu i poszło. I fajnie, ruch to zdrowie, akcja słuszna, nie ma się czym podniecać. No właśnie, okazało się, że nie do końca. Ktoś nie wytrzymał i napisał, trochę niefortunnie, jak to kiedyś był gruby i jak to mu żal grubasów. Intencje miał dobre, ale wyszło jak wyszło i… zaczęło się. Biegający zaczęli hejtować tych co nie biegają, Ci co nie biegają pojechali po tych co biegają, biegający zaczęli najeżdżać na biegających – istny kosmos, który właśnie ostatnio przeszedł na kolejny level – czyli dyskusję wokół publikowania statusów z Endomondo na Fejsie. Czy się powinno, kto powinien, dlaczego jest to fajne albo głupie. Tak jak napisałam wyżej, nie mam nic przeciwko.. o ile jest to czysta informacja o treningu, a nie cały elaborat jak to wspaniale jest biegać i jak to życie się zmieniło po przebiegnięciu 5 km. O, teraz Was jeszcze zaskoczę – znam masę ludzi, którzy biegają bez Facebooka i Endomondo! Da się? Da się!
Sama biegałam. Sama miałam podłączone Endomondo pod Facebooka. Nie słyszałam, żeby ktoś miał do mnie żal o to, że publikuje informacje o swoich sportowych osiągnięciach, przeciwnie, znajomi mnie ostro dopingowali, kibicowali, motywowali do dalszego wysiłku. I to było fajne. Gorzej jest, jeśli do biegania dorobimy jakąś osobistą filozofię i zaczniemy się ekscytować tym, że przebiegliśmy cokolwiek, zaczniemy pisać na blogu czy na fejsie czy gdziekolwiek, że po 3 treningach nie wyobrażamy sobie życia bez biegania. Zupełnym dnem jest ocenianie innych przez pryzmat tego czy są aktywni sportowo czy nie. Dlatego moja gorąca prosba – zachowajmy w tym umiar. Biegasz? Świetnie, ale pamiętaj, że nie robisz tego pod publiczkę, a tylko i wyłącznie dla siebie. To ty powinieneś mieć największy fun ze swojej aktywności, nie Twoi znajomi. Nie biegasz też po to, żeby móc z wywalonym jęzorem lecieć na fejsa i podniecać się zaliczonym kolejnym treningiem i fazami nie z tego świata, które Cię nachodziły podczas przebytych 2 km. Wreszcie – nie biegasz też po to, żeby mieć content na bloga ;)
Najgłośniej ryczy krowa, która daje mało mleka. Biegajmy, biegajmy i jeszcze raz biegajmy, ale naprawdę – nie dorabiajmy do tego głębszej filozofii, nie mając przebiegniętych chociażby tych 1000… no dobrze.. 100 km! Nie róbmy wokół biegania wielkiego halo, bo naprawdę nie ma się czym podniecać. Bieganie jest, było i będzie, niezależnie od nas.
Dla tych, którzy zdecydowali się uczestniczyć TYLKO w społeczności skupionej w aplikacji – uwaga! Jest opcja odłączenia Facebooka od Endomondo. Jak to się robi? Bardzo prosto.
Wchodzimy w Settings. Dalej Connect & Share, tam pojawi nam się Facebook, kilkamy i potem mamy opcję „add workouts to your timeline“, którą możemy włączyć albo wyłączyć. Tadam!
Tym optymistycznym akcentem kończę, życząc wszystkim morza przebytych kilometrów. Tak, Tobie też ;)