Autorem wpisu jest Adrian Kielich, Mobile Marketing Manager, Mobext Polska
Zazwyczaj w swojej pracy i podczas wystąpień staram się mówić o marketingu mobilnym przez pryzmat dobrych praktyk i przykładów wartych naśladowania. Tym razem postanowiłem zrobić mały wyjątek, a zainspirowało mnie do tego H&M.
W niedzielę podczas zakupów postanowiłem zajrzeć do jednego ze sklepów należących do tej sieci. W trakcie rekonesansu moim oczom ukazała się taka oto tabliczka:
Sprawa niby prosta. Wchodzisz na stronę H&M, pobierasz kupon i voila! 20% mniej jak z bicza strzelił. Po wyjęciu telefonu i wklepaniu adresu hm.com okazało się, że to nie jest takie proste. Nie ma nigdzie na niej informacji, gdzie takowy kupon ma się znajdować.
Po załadowaniu się strony otrzymałem też informację, że do pobrania jest również aplikacja mobilna H&M. „Może tam łatwo znajdę kupon” – myślę sobie. Ściągam, odpalam i to samo. Aplikacja mobilna jest właściwie wierną kopią strony mobilnej.
HMmmm, nie ma co kombinować, trzeba spytać obsługę, bo nawet nie wiem gdzie mogę zacząć szukać. Podszedłem do kasy i jak się okazało mój przypadek nie był odosobniony. Pan przede mną miał ten sam problem.
Oto rozwiązanie zagadki:
1. Należy wejść w zakładkę Inspiracje
2. Następnie przewinąć w lewo 10 obrazków, żeby dojść do ostatniego, który nas interesuje:
3. Wydawałoby się, że jesteśmy o krok (a właściwie tapnięcie) od pobrania kuponu. O nie, hola, hola. Jeszcze musisz pobrać i przejrzeć katalog! To chwilkę trwa, plik trochę waży.
4. Prawie jesteśmy w domu. Czekamy, aż załaduje się nam 8 stron i pewnie się domyślacie – idziemy do ostatniej. 7 kolejnych swipe’ów.
Jest i on! Nasz upragniony kupon! Wszystko, szybko, prosto i bez bólu, nieprawdaż?
Nie.
Czego uczy nas ten przykład z życia wzięty? Użytkownik mobilny to stworzenie niecierpliwe, które potrzebuje dostępu do oferowanej treści „tu i teraz”. Nie lubi być wodzony za nos, a raczej prowadzony za palec. W tym konkretnym przypadku łatwiej byłoby skorzystać ze strony desktopowej na której informacja znajdowała się na stronie głównej:
Wydawałoby się, że marka posada zarówno stronę mobilną, jak też aplikację więc jest przyjazna dla użytkowników mobilnych gadżetów, a jednak nie do końca.
Czy w dobie niemal ciągłego dostępu do Internetu odpowiednie zaprojektowanie doświadczenia in-store marketingu ma znaczenie? Moim zdaniem tak. Sięgnijmy do danych opublikowanych jakiś czas temu przez TNS Polska dotyczących zjawiska showroomingu.
Prawie 1/3 Polaków wykorzystuje telefon podczas zakupów, a jeszcze więcej osób chętnie skorzystałoby z kuponów mobilnych.
Nie należy takim osobom tego utrudniać, ale wręcz ułatwiać. Zyskują na tym obie strony. Konsument – czas, a marka kolejnego zadowolonego klienta, który nie tylko pewnie powróci do sklepu ale również w przyszłości częściej będzie zaglądał do aplikacji czy na stronę mobilną.
Ja aplikacji H&M jeszcze nie usunąłem, daję marce drugą szansę, choć zastanawiam się, czy następnym razem nie skorzystam od razu z jednego z agregatorów kuponów np. Galerii Zniżek.
AK.