Autorem relacji jest Piotr Adamczyk.
Poranny spacer zacienionymi uliczkami. Pod praniem wywieszonym z okien i balkonów. Momentami czuje się jakby nie było nieba, tylko kolorowe pranie. W Barcelonecie wszystko jest pod ręką. Sklep jest tak blisko, że wracam do mieszkania wypełnionego zapachem kawy, którą wstawiłem na kawiarce wychodząc. Tak rozpoczęty dzień musi być super! Takie miłe ukoronowanie mojego pobytu. W nagrodę postanawiam zrobić obchód po najlepszych stoiskach. Przygotowałem się. Wypytałem wszystkich gdzie warto iść. Co warto zobaczyć. No to lecę!
Zaczynam od ciekawego bloku: Mobile Access = Engagement = Revenues. Seminarium na temat mobile w krajach rozwijających się. Na warsztat idzie Azja Południowo-Wschodnia: Indonezja i Filipiny. W tamtych regionach smartfon jest pierwszym ekranem, jeżeli chodzi o dostęp do internetu. Tam nie ma komputerów. To właśnie telefon łączy ludzi z siecią. Ciekawe podejście – zwiększanie popytu na usługi poprzez tzw. social empowerment, czyli przygotowywanie specjalnych pakietów dla poszczególnych grup społecznych – np. rybaków zestawy z ładowarkami solarnymi i wodoodpornymi torbami i ze specjalną grupą usług (pogoda, GPS, mayday itp.)
Żeby zwiększyć liczbę klientów i dotrzeć do coraz mniej zamożnych grup, operatorzy w porozumieniu z dostawcami kontentu, dodawali stopniowo dostęp do poszczególnych usług za darmo – np. Facebooka, produktów Google, Spotify, Viber, Hooq itd. Zasada: dać ludziom najpierw za free, potem przyzwyczają się i zostaną naszymi klientami. Chodzi nie tyle o uzależnianie, co nauczenie ludzi korzystania z zasobów internetu. W końcu gospodarka światowa oparta jest na wiedzy. Kontakt ze światem to podstawa.
Nie dziwi mnie to. Czy ktoś odważny chciałby nagle przestać korzystać z internetu? Znam jedną blogerkę, która chciała przestać korzystać z Facebooka w telefonie :) co z tego wyszło? Koniec końców chodzi oczywiście o pieniądze (tj. Internet.org Facebooka) ale założenie jest dobre, bo pomaga to ludziom, daje dostęp do wiedzy, wyrównuje szanse. Nie ma odwrotu, nie ma innej drogi. Wygląda na to, że dane to potwierdzają – dodawanie kolejnych usług zwieksza liczbe subskrybentów w postępie geometrycznym! I zwiększa przychody. Bardzo ważna jest przystępność cenowa. To musi być wyważone i dostosowane do rynku. W krajach rozwijających się, trzeba zejść z cenami, żeby zyskać, czasami dać coś za darmo. Rynek jest ogromny, wiec warto!
Na wyjściu moją uwagę zwraca stoisko stanu Idaho. To jeden z najładniejszych stanów jakie widziałem, a w stolicy Boise, mógłbym mieszkać. Takie wielkomiejskie Zakopane. Nic dziwnego, że kreatywność tych ludzi zadziwia. Co wymyślili? A raczej wymyślili i zrobili. W USA. Akcesoria wyczynowe do smartfonów, tzw. mounty – na głowę, na rękę, na tułów, kijki do selfie i inne. W czym tkwi wyjątkowość? Wykorzystuje zwykłe plastikowe przyssawki! Uniwersalność, prostota i użyteczność.
Ta prostota mnie zadziwia w tym roku. Do tej pory technologia wydawała się często żyć własnym życiem. Gadżety były innowacyjne, ale strasznie skomplikowane. I zamiast ułatwić życie, zwyczajnie je utrudniały. Ktoś w końcu zrozumiał, że nie tędy droga. I bardzo dobrze. W końcu to technologia jest dla ludzi a nie na odwrót. Dopinguję i czekam, kiedy pojawi się w Europie. Jakby ktoś był w US, to polecam: https//action-mount.com/
Kilka stoisk dalej wpadam na kilku przemiłych chińczyków z San Jose. Chłopaki postanowili stworzyć system detekcji i rozpoznawania twarzy przy pomocy kamer. Wystarczy zeskanować czyjąś twarz i przyporządkować do osoby. Potem wystarczy, że dana osoba pojawi się w zasiegu kamery i jest automatycznie rozpoznawana. Zachwycające i przerażające. Tylko czekam kiedy takie rozwiązanie pojawi się w monitoringu miejskim, na lotniskach, dworcach itd. Permanentna inwigilacja ale może będzie bezpieczniej. Mam nadzieje.
Cały czas, gdziekolwiek nie pójdę, prześladuje mnie VR. Ludzie siedzą w Oculusach i coś robią. Są w swoim świecie. Wiercą się. Wzdychają. Zachwycają czymś. Grają w coś. Oglądają. To jest jednak trochę dziwne, kiedy patrzy się na to z boku. Jakieś takie nienaturalne. Trochę mnie przeraża. Przypomina mi sceny z Johnny Mnemonic albo z Matrixa.
Nareszcie stoisko, którego szukałem! Tangram – smart rope. Inteligentna skakanka. Tak dobrze przeczytaliście. Inteligentna skakanka. Jak to działa. Zwykła skakanka, tylko mierzy nasze ćwiczenia, przesyła je przez bluetooth do smartfona, po czym aplikacja wypluwa nam pełną analizę, uproszczoną do jednego ekranu. Wiemy co i jak mamy robić, możemy ustawiać sobie różne programy, np. interwały itd. Co więcej – skakanka wyświetla nam przy pomocy diod LED aktualną liczbę skoków. Wygląda to absolutnie przekonywająco. Widziałem na własne oczy. Próbowałem. Działa. Projekt jest na Kickstarterze – https://www.kickstarter.com/projects/1990698791/smart-rope – ja pomogę. To jest super inicjatywa. Znowu – prosto i przystępnie. A przede wszystkim użytecznie. Pod warunkiem, że ktoś skacze na skakance. Działa tak:
Przechodzę do dużego stoiska Intela. Tam moją szczególną uwagę zwracają dwa urządzenia. Pierwszy mnie przeraził. Drugiemu będę absolutnie i bezapelacyjnie dopingował. Zacznijmy od pierwszego. Nazywa się Proglove – inteligentna rękawiczka.
Urządzenie jest genialne jeżeli chodzi o pomysł i technikę. Rękawiczka dla pracowników precyzyjnych – np. w fabryce samochodów – naszpikowana czujnikami i skanerami. Pomaga swojemu właścicielowi pracować, np. montować dane elementy w określonej sekwencji. I to właśnie mnie przeraża. Mam przed oczami początek XIX wieku. Tayloryzm i Fordyzm. Analizę każdego ruchu człowieka przy taśmie produkcyjnej, aby zoptymalizować jego pracę. Zautomatyzować. Pozbawić cech ludzkich. Zrobić z niego robota. Być może się mylę i te rękawice mają właśnie zapobiec zastępowaniu w fabrykach ludzi przez roboty. Ale wolałbym, żeby czegoś takiego nie dali pracownikom w magazynach Amazon.
Kolejny wynalazek to według mnie najszlachetniejsza inicjatywa, jaką widziałem na całym kongresie. BabyBe to bioniczny materac stworzony dla wcześniaków. Ponieważ muszą przebywać w inkubatorze, ich więź i kontakt z matką są ograniczone. BabyBe ma to zmienić. Materac przekazuje w czasie rzeczywistym impulsy z klatki piersiowej matki, sprawiając wrażenie bliskości. Naukowcy rozwijający projekt stwierdzili, że przyspiesza to leczenie dzieci. Więcej o urządzeniu tu: https://vimeo.com/91584776. Urządzenie jest naprawdę super. Chciałbym, żeby w ogóle nie było potrzebne. W moim świecie dzieci nie powinny chorować. To błąd w matriksie. Dlatego będę dopingował i promował każdy projekt, który ma pomóc dzieciom. Trzymam kciuki i oby BabyBe nie było potrzebne!
Fira Gran Via powoli się przerzedza. Słychać coraz wyraźniejszy szum walizek na kółkach. Coraz więcej osób odbiera swoje płaszcze (po co w Barcelonie płaszcz!?). Na stoiskach targowych poluzowane krawaty. Coraz częściej widać na stoiskach czerwone puszki piwa Estrella. Zaczynają się imprezy. Znowu po hali grasują wielkie zielone Androidy – obiecałem sobie, że w tym roku nie wrzucę ich zdjęcia. Pojemniki na identyfikatory się zapełniają. Kolejny – już dziesiąty Mobile World Congress dobiega końca.
Czego się dowiedziałem? Jak co roku usłyszałem dużo. Cześć to „oczywiste oczywistości” – niestety pustosłowia i frazesów nie da się uniknąć nigdzie. Większość jednak to rzeczowe, dobrze uargumentowane tezy. Ciekawe fakty. Trafne spostrzeżenia. Wnioski. Porady. I – magiczne słowo – insighty. Zobaczyłem też jak dobrze przygotować i ciekawie przeprowadzić prezentacje. Po raz kolejny żałuję, że nie urodziłem się w Stanach. Jaką Amerykanie mają łatwość do mówienia. Ten język. Nie wiem jak to robia, ale są w tym naprawdę nieźli. W końcu także dużo zobaczyłem. Smartfony. Tablety. Smartwatche. I inne. Gdybym chciał napisać o wszystkich, musiałbym siedzieć całe noce a na blogu nie starczyłoby miejsca. Dlatego też dużo rzeczy tu nie ma. Nie pisałem na przykład o Samsungu Galaxy S6 – wszyscy inni pisali. Niestety selekcja była trudna, ale nieunikniona. Wybrałem dosłownie kilka rzeczy – jakiś 1% tego, co można na kongresie zobaczyć.
Kongres kończę jak zwykle naładowany energią, wiedzą, pomysłami, pełen entuzjazmu i nie mogę się doczekać kiedy wrócę na Żaryna i zacznę przekuwać to co widziałem, na super egzekucje – efektowne i efektywne. W końcu po to są organizowane takie wydarzenia. Żeby inspirować. Łączyć. No i oczywiście dla pieniędzy. Jak wszystko. Także to co robimy na co dzień. Ja wierzę w co innego. Wierzę, że jeżeli ktoś robi w życiu to co lubi, nigdy nie będzie miał problemu z pieniędzmi.
Po kongresie skończyliśmy w Barcelonecie. Restauracja na plaży. Lodowate, pyszne, hiszpańskie białe wino. Obłędna paella z owocami morza. Czas podsumowań. Myśl przewodnia forum – The Edge of Innovation. Wearable devices? A Internet of things? A ta cała technologia? Co to będzie? Czy to zażre? Czy nie? Nie wiemy. Pytań jest wiele. Czy technologia sprawi, że nasze życie będzie łatwiejsze czy trudniejsze? Czy tzw. connected world będzie mdły i nijaki? Czy doświadczanie poprzez ekran lub wirtualną rzeczywistość będzie lepsze niż prawdziwe życie? Czy dzięki inteligentnym urządzeniom – my ludzie – staniemy się mądrzejsi czy głupsi? Nie wiemy. Ja wierzę w to, że wszystko zależy od nas. Życie jest piękne, więc korzystajmy z niego. Żyjmy i przeżywajmy. Technologia może nam w tym pomóc, ale nie zrobi tego za nas!
No to wyłączam telefon i znikam. Będę żył Barceloną!
Piotr Adamczyk, Mobile & Emerging Platforms Manager, MEC Interaction. W reklamie internetowej od 2006 roku. Pierwsze kroki stawiał w domu mediowym OMD, następnie pracował w sieci reklamowej ARBO i domu mediowym Infinity Media. Z MEC Interaction związany od 7 lat. Pracował dla takich Klientów jak Nestle Polska, Hortex, Orange, Mercedes, Nivea, Citi, Kompania Piwowarska, H&M. Od 4 lat kieruje komórką odpowiedzialną za wykorzystanie narzędzi mobile marketingu w komunikacji. Jako pierwsza osoba w Polsce zdobył tytuł Mobile Certified Marketer przyznawany przez Mobile Marketing Association. Prywatnie biegacz, miłośnik jedzenia i podróży.