Piszę to dlatego, ponieważ coraz częściej w sieci pojawiają się pseudo porady, których autorzy próbują wskazać różne durne wytyczne związane z pisaniem bloga. I tak mamy niekończące się rozprawki nt. tego kto ma/może prowadzić danego bloga czy jakie treści powinien na nim umieszczać. Coraz częściej klasyfikuje się blogi według rozmaitych kategorii (co samo w sobie złe nie jest), dzieli się je na blogi lifestylowe (nie mylić z pamiętnikami prowadzonymi przez nastolatki), technologiczne, modowe, szachowe, włosowe, parentingowe, kulinarne, turystyczne i bóg jeden wie jakie jeszcze. Powstają setki dyskusji, na temat tego który blog jest merytoryczny i niesie za sobą misje a który jest totalnie do d.. i powinien czym prędzej zniknąć. Niestety autorzy karcących wpisów, którzy krzyczą najgłośniej w sieci, zapominają o kilku istotnych kwestiach. Najpierw rozróżniają blogi i tworzą tematyczne podziały (przecież pisząc o marketingu nie będą stać obok szafiarki) ale odnoszę wrażenie, że tylko po to, żeby i tak na koniec wszystkich umieścić w jednej szufladzie. I tu następuję rozjazd i wielkie nieporozumienie: blogów nie da się wrzucić do jednego worka i mierzyć ich tą samą miarką.
Ekspert ekspertowi nie równy
Mówi się, że bloga powinien prowadzić ekspert. Ekspert czyli kto? Osoba, która zna się na danym temacie? Czy taka, która przepracowała w danej branży 10 lat. Czy to oznacza, że jak ktoś się bardzo dobry, ale ma dopiero 2 letnie doświadczenie nie zasługuje na miano eksperta? Czy kobieta, która wychowała 1 dziecko może już zakładać bloga parentingowego, a może musi wychować co najmniej czworo? Ekspert to autorytet w danej dziedzinie. Autorytet, czyli ktoś, kogo się ceni, ktoś kto mądrze prawi, którego rad się słucha i którego rady przynoszą nam korzyści. Ale czy tylko eksperci mogą prowadzić blogi? Oczywiście, że nie. Tak jak napisałam powyżej, bloga może prowadzić każdy. A my – czytelnicy – możemy decydować, czy nam poziom wypowiedzi, styl, pryszcz na nosie danego autora odpowiada, czy nie. Odpowiada – czytam dalej. Nie odpowiada – olewam. Naprawdę nie mam w tym głębszej filozofii.
Czystość internetu – utopia!
W sieci trwa walka o dobry content. Dobry content, czyli co? Coś co ma wartość merytoryczną – ale znowu – co to oznacza? Czy dla kobiety, która dopiero co zaszła w ciążę wartością merytoryczną nie będę wpisy dotyczące np. zmian, jakie będą zachodziły w jej ciele w ciągu najbliższych 9 miesięcy? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i coś co dla jednych może być totalnym shitem dla drugiej osoby może być wpisem ratującym życie. Przydałoby się trochę tolerancji. Ale żeby być tolerancyjnym trzeba mieć wyobraźnię. A o to w dzisiejszej sieci niestety coraz trudniej.
Kto ma mi dawać rady jak pisać bloga?
Odpowiedź jest prosta – ktoś kto sam w blogowaniu osiągnął sukces. Czy nikomu nieznany bloger, który jest ledwo zauważalny w blogosferze może pouczać innych w kwestii blogowania? Może, bo można wszystko, ale będzie to po prostu śmieszne. To tak, jakby stażysta mówił osobie, która wdrożyła już kilkadziesiąt projektów jak ma… prowadzić projekt. Hello! Nie rośćmy sobie prawa do edukowania innych w kwestiach, w których sami nie wymiatamy i o których sami nie mamy pojęcia (lub pojęcie mamy nikłe). Jeśli rady daje Kominek, to jest to w porządku, ale jeśli o tym jak mam blogować pisze ktoś kto sam dopiero co zaczął, lub w blogowaniu nie osiągnął żadnego sukcesu.. to sami wiecie – nie jest to do końca rozsądne.
Apeluję!
Szanujmy się. Szanujmy siebie na wzajem, szanujmy treści, które tworzymy. Bądźmy tolerancyjni. To nasz i tylko nasz wybór kogo w sieci czytamy. To co dla nas może być wartościowe, nie musi dla innych. Szanujmy pracę, którą każdy z nas wkłada w prowadzeniu bloga. Tak – pracę! Bo nawet blogerka modowa musi przejść się do sklepu, żeby znaleźć odpowiedni outfit, blogerka parentingowa przetestować produkty dla dzieci i matek, albo po prostu wychowując dziecko zdobyć cenne doświadczenie, którym może i chce się podzielić z innymi. Blogerzy, którzy piszą o social mediach są lepsi od innych? A może Ci technologiczni? Czy to, że piszę o telekomunikacji czyni mnie lepszą od blogerki książkowej? Parodia, prawda? Dlaczego więc część blogerów uważa się za lepszych tylko i wyłącznie na podstawie kategorii tematycznej, w której prowadzi swe zapiski?
Zanim zaczniecie hejtować innych spójrzcie na siebie. Zanim zaczniecie dawać rady zastanówcie się, czy aby na pewno powinniście.