Mobile World Congress 2013 – kilka ciekawych gadżetów
Jak już wspominałem, na Mobile World Congress w Barcelonie była spora część targowa, na której ponad 1 500 firm prezentowało swoje produkty i usługi. Wszystkiego na pewno nie udało mi się zobaczyć – byłem tylko jeden, stoisk ponad tysiąc, a dni tylko cztery. Wybrałem kilka, moim zdaniem najciekawszych produktów, którymi chciałem się podzielić. Zwracałem uwagę przede wszystkim na użyteczność, oryginalne pomysły i ciekawostki. Nie wszystkie zmieściły się w mojej relacji z poszczególnych dni MWC, więc dorzucam jeszcze pięć (i jedną aplikację). Kolejność – taka, w jakiej je zobaczyłem
Fujitsu Stylistic S01. Nie wiedziałem, że Fujitsu robi komórki. Na pewno nie na europejski rynek. Moją uwagę przyciągnął model Stylistic S01. Wygląda nieco przedpotopowo, ale… To smartfon dla osób starszych.
Co w nim wyjątkowego? Niespotykany dotąd panel dotykowy typu touch & confirm. Jak to działa? Nie klika się tak jak w zwykłym telefonie, tylko dotyka przycisk, następnie dociska mocniej, żeby wcisnąć. Wszystko po to, aby wyeliminować przypadkowe kliknięcia. Naprawdę smart! Zobaczymy jak przyjmie to rynek. Zapytacie jak tu pisać maile i SMS’y z takim ekranem. Będzie można pisać ręcznie.
Telefon działa na systemie Android, jest wodoodporny i ma specjalny przycisk „Emergency”, który wzywa pomoc. Więcej informacji tu. Dlaczego to ciekawe? Bo to szansa na digitalizację emerytów!
Słuchawki Novero. Niemiecki oddział Nokii przebranżowił się na czas (zamienił w Novero) i zajął się produkcją akcesoriów komórkowych. Pamiętacie jak wspominałem w 3 dniu MWC, że Nokia skupia się na akcesoriach? Cos w tym jest! Ale to akurat ciekawy kierunek. Do rzeczy. Słuchawki, które wyglądają jak biżuteria. Materiały: od plastiku, poprzez chrom, kryształy Svarowskiego, perły, białe złoto aż po platynę. Design – ciekawy. Jakość dźwięku – super! Tylko brak stereo…
Na początku skojarzyło mi się to z wieszakami na torebki dla Pań, lub z Segwayem – czymś zupełnie niepotrzebnym albo zbyt drogim, żeby używać, ale po chwili namysłu, jest mnie to w stanie przekonać. Szczególnie biorąc pod uwagę wybór modeli. Każdy znajdzie coś dla siebie. I Pani i Pan. Tylko uwaga – to jest słuchawka do telefonu. Nic więcej. Ot taki gadżecik. Coś jak pojemnik na soczewki kontaktowe w kształcie sowy. Rzecz, bez której możemy spokojnie żyć, ale sprawia, że nasze życie robi się bardziej kolorowe. Więcej takich rzeczy!
Zobaczcie tu.
QI
Wireless Power Consortium pokazało technologię bezprzewodowego ładowania telefonów. Kolejny przykład grupy firm walczącej o utworzenie jednolitego standardu na rynku światowym. Tak aby nie było jak kiedyś z telewizorami kolorowymi. W Polsce PAL, w US NTSC, we Francji SECAM itd. Bardzo szczytna inicjatywa – kibicuję. A sam produkt? A raczej produkty. Robią wrażenie. Wyobraźcie sobie świat bez kabli. Bez konieczności pamiętania o ładowarce w podróży. W zeszłym roku zapomniałem białego kabelka jadąc do Londynu. Chińska podróbka – 8 Funtów, oryginał 20. Boli. Tutaj wystarczy położyć telefon na blacie.
Producenci prześcigają się w pomysłach na ładowarki – widziałem stoliki, lampki, rzeźby (przypomniały mi odświeżacze powietrza w kształcie wazonika). Dobre rozwiązanie do samochodu. Prezentowany panel montowany w autach marki Ssang Yong był wielkości krednesu mojej babci. Nie wiem jako to się zmieści do auta. Panowie powiedzieli, ze nie ma problemu. Ssang Yong robi duże SUV’y. Technologia dostępna jest już w telefonach Nokia Lumia 820 i 900. M.in. tym właśnie chwaliła się Nokia na swoim stoisku. Na iPhone 4 można kupić rękaw, który umożliwia ładowanie. Jeżeli ktoś ma iPhone 5 to niech czeka. Rękaw do „czwórki” Apple akceptował 1,5 roku. Pozwolili go produkować na 3 miesiące przed premierą „piątki”. Eeech.
Skoro mowa o ładowaniu baterii. Qualcomm zaprezentował baaaardzo ciekawą aplikację. SnapDragon Battery Guru. Zasada działania jest dziecinnie prosta. Aplikacja analizuje w jaki sposób korzystamy ze smartfona i optymalizuje jego prace. W efekcie telefon zużywa mniej baterii.
Brzmi jak magia. Ja już zainstalowałem na moim Galaxy S2. Zobaczymy jak czy jest tak dobra jak mówili. Aplikacja dostępna na razie jedynie na telefony z systemem Android.
Kyocera Torque
Do tej pory jedyny produkt, z jakim kojarzyłem firmę Kyocera to… noże ceramiczne. Inne po prostu nie przychodzą mi do głowy. Jednak ich najnowszy smartfon od razu zwrócił moją uwagę. Torque to pancerna „słuchawka”, pod którą podpisuje się Bear Grylls.
Z wyglądu podobny do niczego. Wszystkoodporny. Telefon do zadań specjalnych. Skoro Bear Grylls mówi, że zabrałby go wszędzie, to ja mu wierze. Chcę taki mieć – do lasu, w góry, na żagle, narty, wszędzie gdzie rachityczny smartfon nie ma szans. Przekonuje mnie tym bardziej, że do tej pory w swoim programie tylko raz użył telefonu – do rozpalenia ogniska. Nie próbujcie w domu! W ostateczności z Torque można zrobić to samo. Swoją drogą, Kyocera mogła pomyśleć o zamontowaniu krzesiwa w słuchawce – wtedy nie trzeba by jej niszczyć.
Etui Zeroshock
Jeżeli zamierasz, kiedy podczas noszenia laptopa na ramieniu, nagle torba zsuwa Ci się po ramieniu – i nie wiesz czy zdążysz zgiąć i podnieść rękę – Zeroshock jest dla Ciebie. Zgrabne i eleganckie opakowania na tablety, notebooki i laptopy. Przede wszystkim jednak są pancerne – zamknięty w nich laptop lub tablet, jest szczelnie otoczony ochronną pianką absorbującą wszelkie uderzenia. W dotyku trochę jak materac Tempur. Ot taka sobie pianka.
To to samo stoisko Japończyków, na którym w drugim dniu kongresu Pan pokazywał mi jak działa ich ochronna folia, waląc w ekran swojego Nexusa kilogramowym młotkiem. Nic się nie stało. Więc wierzę i w etui. Żeby mnie przekonać Pan rzucił parę razy iPadem zamkniętym w etui z wysokości 1,5 metra – na płask i kantem – po czym wyjął tablet. Faktycznie – stan idealny. Dwa tygodnie temu znajomy pokazał mi tablet po spotkaniu z drewnianą podłogą. Boli. A spadł z łóżka – czyli z ok. pół metra!
Akcesoria można kupić tu.
i’m Here
To przykład urządzenia, które prawie mnie przekonało. Po rozczarowaniu i’m Watchem podchodzę do niego z rezerwą. i’m Here to – jak twierdzi producent najmniejsze, najpiękniejsze i najbardziej zaawansowane urządzenie GPS jakie kiedykolwiek wyprodukowano. Ładne – owszem – zgrabna kosteczka, rozmiar mikro (bok 3,7 cm, grubość 1,5 cm), tworzywo miłe w dotyku. W siedmiu różnych kolorach.
Ale co właściwie robi? Po zainstalowaniu karty SIM, łączy się z i’m Cloud (nie mylić z iCloud) i przekazuje dokładną pozycję użytkownika na mapie Google. Dostęp do pozycji/historii przez chmurę – to przewaga nad zwykłym GPS’em w telefonie.
Produkt może być wykorzystany np. przez osoby podróżujące po górach – o ile będzie zasięg 3G (pamiętacie – SIM!) – ich pozycja jest przekazywana do systemu. Użytkownik może sprawdzić ile przebył, w jakim czasie itp. Takie Endomondo.
Najważniejsze jest jednak to, że zawsze można sprawdzić gdzie znajduje się nadajnik. Pierwsze skojarzenie – taka „smycz” dla dziecka. Wsadzamy małemu do kurtki/plecaka i wiemy gdzie jest. No sam nie wiem… Zasadniczo, może to dobry kierunek. W końcu rodzice zrobią wszystko w trosce o pociechy. W i’m here to wiedzą i tak chcą sprzedawać urządzenie. Zobaczymy. Jest spora szansa, że zażre.
Więcej informacji nt. urządzenia znajdziecie tu.
To tyle. Więcej gadżetów na CES 2014. Już odkładam kasę na bilet do Las Vegas.
Piotr Adamczyk
Mobile & Emerging Platforms Manager, MEC
W branży od 2006 roku. Pierwsze kroki stawiał w domu mediowym OMD, następnie pracował w sieci reklamowej ARBO i domu mediowym Infinity Media. Z MEC Interaction związany od ponad 4 lat. Pracuje dla takich marek jak Nestle, Orange, Mercedes-Benz, NIVEA, CITI. Od roku kieruje komórką odpowiedzialną za wykorzystanie narzędzi mobile marketingu w komunikacji marek. Jako pierwsza osoba w Polsce zdobył tytuł Mobile Certified Marketer przyznawany przez Mobile Marketing Association. Prywatnie fan dalekich podróży i filmów Woody’ego Allena.