Newsletter

Zapisz się

Mobile World Congress. Dzień 4. Chińskie smartfony i japońska abstrakcja

Ostatni dzień kongresu. Taki deser. Dzisiaj na spokojnie. Dotarcie do Fira Gran Via zajmuje wyjątkowo mało czasu. Po strajku kolejarzy nie ma już śladu. Co nie oznacza, że pociągi jeżdżą regularnie i bez opóźnień. Bez przesady. To w końcu Hiszpania. Busy też sobie radzą, na mieście nie ma korków. Dojechałem w niecałe 10 minut. Nie zdążyłem przerobić nawet jednej lekcji hiszpańskiego! Gdzie się wszyscy podziali? Na targach pojemniki do recyclingu przepustek mówią wszystko.

01 badge

Ludzie już wybywają. Większość z walizkami. Bez sensu. Niewygodnie, kolejki do szatni, lub ciąganie walizeczki po całych targach. I jeszcze zaraz trzeba zmykać na lotnisko. Ja mam ten komfort, że zostaję do jutra. To dobrze, bo uda mi się skorzystać z bogatego programu imprezy do samego końca i przy okazji zwiedzić na spokojnie część targową. Nie ma już tam tłumów. Można spokojnie porozmawiać, obejrzeć, dotknąć. Nikt już prawie się nie pcha, nie szturcha. Zwiedzanie pięciogwiazdkowe.

W planie kilka seminariów w ramach sesji Power Hour. To cykl krótkich 10 minutowych prezentacji podzielonych na godzinne bloki tematyczne. Szczególnie podoba mi się jedna, organizowana przez firmę Truste „Future of mobile advertising: from opt-out to opt-in”. Truste to firma z dziedziny privacy management – czyli dane i prywatność. Coś co jest w komunikacji kluczowe – wie o tym każdy marketer i mediowiec. Razem z sieciami reklamowymi i wydawcami Truste stworzyło ciekawy produkt reklamowy. Jak twierdzą, reklama przyszłości. Produktem jest reklama personalizowana pod konkretnego użytkownika. Jak to działa. Użytkownik jest namierzany i identyfikowany, proponuje się mu przystąpienie do programu, w którym zaznacza swoje preferencje – oświadcza jakie reklamy chciałby oglądać a jakich nie. Następnie reklamy wyświetlane są w zależności od profilu użytkownika. Proste! No nie tak do końca. Całość wydaje się dość skomplikowana i naciągana. Mam dużo wątpliwości – jak przekonać użytkownika, żeby się do tego zapisał, coś tam wypełniał itd. Tutaj kluczowa jest współpraca z wydawcami i edukacja konsumentów – płatne bez reklam albo za free, ale z banerami. Ponieważ zawsze chcemy za free, więc może lepiej oglądać reklamy, które mogą nas potencjalnie interesować. W sumie ma to sens. A co z bezpieczeństwem? Wszystko podobno zabezpieczone, certyfikowane, prywatne, nie udostępniane, nie przetwarzane. Zobaczymy kto pierwszy u nas się na to zdecyduje. W sumie trzymam kciuki i życzę powodzenia.

Z kolejnych bloków, na wzmiankę zasługuje Why mobile context matters zorganizowany przez firmy dotMobi i Digital Element. Ciekawe uporządkowanie wiedzy i praktyczne podejście do planowania komunikacji w mobile. Szczególnie w odniesieniu do kampanii display. Firmy pokazały narzędzie DeviceAtlas, które pozwala zapewnić konsumentowi wartościowe user experience w zależności od kontekstu – urządzenia, lokalizacji, rodzaju połączenia itd. Kolejny raz pojawia się magiczne słowo seamless. Prosty przykład – kampania display w mobilnym Internecie promująca film. W zależności od urządzenia i rodzaju połączenia, użytkownik widzi ten sam komunikat w innej – dostosowanej do kontekstu – formie. Ten, który łączy się z telefonu przez 3G widzi statyczny baner z opcja „click to see video”, łącząc się z tabletu przez WiFi załaduje mu się wyciszone wideo w wysokiej jakości z opcją „click for sound”. Proste i oczywiste. Tak. Przynajmniej powinno być. Dobrze jednak, ze jest narzędzie, które o tym przypomina i przede wszystkim – porządkuje proces planowania. Może dzięki temu nie trzeba będzie wszystkiego ustawiać ręcznie, „na piechotę” i kampanie na telefonach będą zwyczajnie lepsze. Sama prezentacja to godzina mordęgi. Wytrzymałem, bo temat mnie naprawdę interesował. Prowadzący to porażka. Zero kontaktu z widownią. Dwóch gości, którzy co prawda nie patrzą na slajdy, ale… czytają całą prezentację z promptera. Miałem wrażenie że słucham IVONY albo innego syntezatora mowy. Noworoczne orędzia prezydenckie to przy tym thriller erotyczny. Ciężko było. No i się skończyło.