Nie wyobrażam sobie biegania bez muzyki, chociaż wiem, że jest spora część biegaczy, którzy nie wyobrażają sobie biegania z muzyką na uszach. Kiedy zaczynałam swoją przygodę z tym sportem po prostu brałam słuchawki od iPhone’a, włączałam Spotify i biegłam. I o ile na krótszych dystansach wszystko było okay, to już na dłuższych, kiedy ucho zaczynało być mokre, iphone’owe słuchawki zaczynały drażnić – co chwila wypadały z uszu, trzeba było je poprawiać.. no ogólnie wrażenie nie było super przyjemne. Zatem kiedy po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć słuchawki douszne BioSport™, opracowane w ramach współpracy firm SMS Audio i Intel, dedykowane biegaczom, od razu wiedziałam, że muszę je przetestować. Było mi zatem niezmiernie miło, kiedy zawitał u mnie kurier i dostarczył mi małą przesyłkę :)
Pierwsze wrażenie i pierwszy duży plus. Już samo opakowanie słuchawek świadczy o tym, że mamy do czynienia z produktem wysokiej jakości. Dalej jest tylko lepiej. W zestawie, oprócz słuchawek, otrzymujemy także 3 pary nakładek na słuchawki (specjalne gumki), w różnych rozmiarach, dzięki czemu praktycznie każdy z nas jest w stanie dopasować produkt tak, aby idealnie trzymał się w uchu. Dodatkowo otrzymujemy małe etui (które obecnie wykorzystuję w innym celu :P) i standardowo instrukcję obsługi.
Na czym polega wyjątkowość tych słuchawek i jak mi się z nich korzysta? Przede wszystkim słuchawki umożliwiają monitorowanie tętna. Pomiar pulsu następuje w uchu! A wszystko to zapewnia zintegrowany czujnik ruchu dostarczony właśnie przez Intela. Jeśli jesteście sceptycznie nastawieni do tego typu „wynalazków“ to pragnę Was zapewnić, że pomiar działa i ma się bardzo dobrze. Generalnie niczego więcej nam nie potrzeba, żadnych pasów na klatkę piersiową czy smartwatchy. To, co średnio mi się podoba, to fakt, iż słuchawki są kompatybilne z RunKeeperem. Dla mnie – fance Endomondo, średnio się to podoba. Liczę na to, że niedługo Endo również będzie współgrało ze sprzętem (były jakieś obietnice w marcu, ale póki co nic się nie zadziało). Świetną sprawą jest kabel. Tak tak, słuchawki są przewodowe, ale jest ku temu powód. Kabel jest płaski, a co więcej – wykonany z takiego materiału, który się nie plącze. Słuchawki można więc niesfornie wrzucić do torby i czy kieszeni spodni (mam to w zwyczaju) bez obawy, że potem przez godzinę będziemy musieli stać i rozplątywać. Super! Kolejna rzecz na plus to brak potrzeby ładowania słuchawek czy wymiany baterii. Słuchawki zasilane są za pomocą zwykłego przewodu audio jack 3,5 mm, zakończonego pozłacaną wtyczką. Osobiście lubię mieć sprzęt, który sprawdza się w każdych warunkach i nie wymaga ode mnie większego zaangażowania – czyt. pamiętania o wymianie baterii itp. Także fakt, że słuchawki działają praktycznie bez ograniczeń dodaje im dużej wartości. No i oczywiście sama jakość dźwięku. Nie muszę mówić, że jest świetna. W porównaniu z innymi słuchawkami, z których do tej pory korzystałam jest bardzo bardzo dobrze.
Jakieś minusy? Jest jeden, a mianowicie pilot, który znajduje się na kablu od prawej słuchawki. Pilot ma kilka funkcji: m.in. możemy włączyć lub wyłączyć mierzenie pulsu czy odebrać telefon (oraz zakończyć połączenie). To, czego zabrakło mi na pilocie, a do czego jestem przyzwyczajona, to ustawianie głośności muzyki. Wyjmowanie smartfona w celu zwiększania lub zmniejszania natężenia dźwięku, szczególnie podczas intensywnego biegu, po prostu się nie sprawdza i na dłuższą metę irytuje. Mam nadzieję, że producent weźmie to pod uwagę i zrobi jakąś wersję 2.0 sprzętu. Z regulacją głośności będzie po prostu idealnie.
Na koniec dodam, że słuchawki są dostępne w trzech kolorach: niebieskim (to moje ), żółtym i szarym. Baza jest czarna.
Obecnie w Saturnie jest jakaś zniżka i słuchawki kosztują 449zł. Wydaje mi się, że jest to dobra cena za tak dobrej jakości sprzęt. Ale to już każdy rozstrzyga indywidualnie.
PS. Gdybyście chcieli obserwować mnie na insta to mój login: kasiadworzynska, jestem też na endo, jako Katarzyna Dworzyńska.