Niedawno w mojej skrzynce pojawił się mail od Marty Diany Koziarskiej, która razem z Borysem Musielakiem organizuje i prowadzi program preakceleracyjny ReaktorX. Czekałam na niego. Wiedziałam, że go otrzymam i że będą mu towarzyszyły emocje podobne do tych jak za pierwszym razem. Nie myliłam się. Kiedy przyszedł przez chwilę zwlekałam z jego otwarciem. Po chwili jednak odważyłam się i zaczęłam czytać. Opinie uczestników 2. Batcha ReaktorX. Uff, udało się!
Kiedy zgodziłam się zostać mentorem i dzielić się swoją wiedzą ze startupami z jednej strony wiedziałam, że czeka mnie sporo pracy, z drugiej – mam misję, którą staram się wypełniać. Chcę, aby startupy rozumiały na czym polega PR, kiedy się za niego zabrać i jakich efektów mogą się spodziewać. Jestem przy tym szczera. Tłumaczę, nie tylko kiedy PR startupom jest potrzebny, ale równie często kiedy potrzebny nie jest i co sprawne teamy mogą zrobić nisko – kosztowo własnymi siłami. I to się świetnie sprawdza. Wychodzę z założenia, że trzeba edukować u podstaw, tłumaczyć krok po kroku, aby w przyszłości taka strategia przyniosła pozytywne efekty. Dlaczego?
Na co dzień pracuję z różnymi firmami. I o ile te większe najczęściej (chociaż też nie jest to regułą), mają świadomość działań PR, te mniejsze – niezupełnie, myląc PR z marketingiem. PR nie przyniesie efektów od razu. Nie sprawi, że w 2 tygodnie posypią się leady i wzrośnie sprzedaż w sklepie internetowym. Nie uratuje firmy czy startupu przed samym sobą (czytaj złym produktem, usługą na którą nie ma popytu). Im biznes wcześniej się o tym dowie, tym lepiej dla wszystkich. I kolejna, równie ważna kwestia – branża PR ma dość kiepski PR, z różnych przyczyn. Jedną z nich jest obiecywanie startupom gruszek na wierzbie, a potem, jak przychodzi co do czego, nie ma publikacji (bo agencja nie rozumie czym dokładnie zajmuje się startup, więc jak ma to sprzedać dalej?). I niesie się wieść, że agencje PR działają nieefektywnie, że są niepotrzebne, że lepiej zainwestować w inne działania. Tak to działa, ale całe szczęście można od tego uciec. A przynajmniej spróbować.
Więc ja mentoruję i – jak przeczytałam w mailu – idzie mi to całkiem nieźle.
O to niektóre opinie (jest ich wiele a nie chcę Was zanudzać), które otrzymałam od uczestników 2. Batcha programu preakceleracyjnego ReaktorX:
Bardzo mi miło i dziękuję!
Oczywiście była też konstruktywna krytyka, dzięki której wiem, jakie zmiany powinnam wprowadzić i jak jeszcze lepiej odpowiadać na potrzeby uczestników!
Dziękuję również i za te uwagi! Zabieram się do pracy i przygotowania jeszcze lepszego materiału dla uczestników Batcha nr 3! Tak, zostałam zaproszona do kolejnej edycji i z przyjemnością wezmę w niej udział jako mentor, yeey!
Wracając jeszcze do meritum i tematu mojego wpisu. Dlaczego warto zostać mentorem?
Zalet pewnie mogłabym jeszcze kilka wymienić. Wady? Czas. Jak każde działanie – jeśli ma przynieść efekt, wymaga czasu.
Zatem, jeśli ktoś kiedyś poprosi Was o zostanie mentorem – zgadzajcie się! To świetne doświadczenie.
Zobacz jeszcze mój starszy wpis: PR na Politechniki, czyli dlaczego edukuję startupy
i ten: 3 powody, dla których blockchain potrzebuje PR-u.