O konferencji Mobile Central Europe w kilku odcinkach pisze Tomasz Owoc. Dziś wrażenia Tomka z pierwszego spotkania z… Google Glass.
Konferencja Mobile Central Europe (#mceconf #mcejitter) zorganizowana w Warszawie w dniach 10-11 stycznia 2014 roku, była reklamowana jako impreza robiona przez developerów dla developerów. Dzięki wygraniu zaproszenia w konkursie na blogu Kasi, byłem więc chyba jedynym nie-developerem, a marketerem, bankowcem, finansistą, managerem i pasjonatem nowoczesnych technologii, na tym wydarzeniu dla developerów. Czuję się więc zobowiązany – także na prośbę Kasi – aby podzielić się kilkoma moimi spostrzeżeniami. Chciałem napisać krótko, ale się trochę rozpisałem…
To co rzuciło mi się w oczy, to na pewno fakt, że developerzy to w zdecydowanej części mężczyźni – w pierwszym dniu (Jitter Hackathon) stanowili oni chyba 98% uczestników, w czasie samej konferencji – było trochę lepiej, ale chyba nadal 90%. Developerzy lubią ciemne kolory – zdecydowana większość była ubrana na czarno, szaro lub granatowo (podobnie jak bankowcy, choć Ci mają białe lub błękitne koszule i zwykle kolorowe krawaty). Developerzy kochają też sprzęt marki Apple – niezależnie, czy tworzą aplikacje na iOS czy Androida, to posługują się w zdecydowanej większości MacBook Air lub MacBook Pro. Telefon? Króluje iPhone, choć różne Androidy też widziałem.
No tak, ale miało być o technologii, a nie o modzie. Połączeniem mody z technologią jest bezsprzecznie urządzenie Google Glass. Noszących je developerów można było zobaczyć na żywo – było ich czterech lub pięciu w pierwszym dniu i chyba dwóch w czasie samej konferencji. Ja pierwszy raz w życiu miałem okazję na żywo zobaczyć osobę noszącą Google Glass, ale także potrzymać je na własnym nosie i przetestować. Moje pierwsze wrażenia z kontaktu z tą technologią są bardzo, bardzo pozytywne. Niemniej jednak dużo ciekawsza była opinia Roba Rushera, developera, Amerykanina mieszkającego w Kolorado (a nie Kalifornii), który Google Glass używa na co dzień już od maja 2013 roku, należy bowiem do wąskiej grupy pierwszych użytkowników – Glass Explorers.
Rob prowadził pierwszego dnia warsztaty dotyczące programowania Google Glass. Uczestniczyło w nich w sumie kilkadziesiąt osób i tworzyli oni proste aplikacje w Androidzie na Google Glass. Drugiego dnia Rob wygłosił bardzo ciekawą prezentację, którą zakończyła długa seria pytań.
Według Roba, Google Glass są bardzo wygodne i przydatne w życiu codziennym – pozwalają „łapać” życie. Oczywiście używa ich do rozmów telefonicznych, czyta/odsłuchuje przychodzące wiadomości tekstowe i także na nie odpowiada (urządzenie rozpoznaje mowę). Dzięki Google Glass ma ciągle wolne ręce i może robić różne rzeczy, nie bojąc się o upadek telefonu – telefon przez cały czas jest po prostu w kieszeni. Rob używa Google Glass do robienia większej ilości zdjęć niż wcześniej i dzieli się nimi ze znajomymi. Korzysta też z funkcji nawigacji – zarówno podczas jazdy samochodem, jak i rowerem czy też spaceru przez miasto. Ma również aplikację umożliwiającą tłumaczenie „na żywo” tekstu (patrzy np. na tekst po francusku, a na ekranie wyświetlany jest już ten tekst przetłumaczony na angielski). Jako pewną wadę wskazał jedynie grubość zauszników – czasem po całym dniu noszenia „czuje uszy”. Bateria zasilająca Google Glass określona została jako zadowalająca. Podczas normalnego użytkowania pozwala na cały dzień działania.
Różne zastosowania Google Glass – te już oprogramowane i także te możliwe do wdrożenia – możemy zobaczyć na YouTube lub przeczytać o nich w niekończącej się liścia artykułów i opinii o produkcie. Google Glass przydadzą się nam na przykład w życiu codziennym – zarówno do szukania informacji o produktach, porównywania ich cen i robienia zakupów, ale także płatności. W filmiku firmy Playground Inc. dostępnym na YouTube, można zobaczyć płatność telefonem zsynchronizowaną z Glassami (posiadacz okularów wybiera nimi obciążenie karty debetowej, kredytowej lub konta PayPal). Aplikacja może być także połączona z programem lojalnościowym, dzięki czemu od razu znamy ilość zdobytych punktów w programie. Możliwości zastosowania Google Glass wydają się więc prawie nie ograniczone.
Ja do używania na co dzień, raczej nie wybrałbym Google Glassów w kolorze pomarańczowo-czerwonym lub błękitnym. Nie wyglądają one (przynajmniej w obecnej wersji urządzenia) najlepiej, bo bardzo mocno eksponuję część z baterią, która wystaje daleko za ucho. Google Glassy w kolorze czarnym lub szarym wyglądają dużo lepiej, bo bardziej przypominają zwykłe okulary i lepiej pasują do twarzy (można do nich dodać zresztą nakładkę – ciemne szkła – i robią się z nich wtedy prawie zwykłe okulary przeciwsłoneczne). Początkiem roku 2014 do Google Glass będzie można dokupić szkła korekcyjne.
No ale wybór koloru Google Glass to kwestia bardzo indywidualna – jedni będą je traktować jako codzienne urządzenie ułatwiające życie, dla innych będzie to zaś modny dodatek czy dodatek do kreacji sławnego projektanta (pierwszy raz Google Glass pojawiły się na… wybiegu już podczas New York Fashion Week we wrześniu 2012 roku).
I tu warto zadać pytanie o szybkość, z jaką to nowe urządzenie będzie społecznie akceptowane. To oczywiście łączy się z kwestią ochrony prywatności, możliwości inwigilacji i śledzenia. Przeczytałem kilka artykułów na ten temat i mam wrażenie, że niektórzy autorzy nigdy Google Glass na nosie nie mieli i nawet nie przeczytali dokładnie informacji dostępnych w sieci. Jeśli chodzi o możliwość śledzenia i inwigilacji użytkownika to myślę, że Google Glass są bardziej bezpieczne od… telefonu komórkowego, którym się przecież posługujemy na co dzień. Google Glass to komputer, urządzenie działające pod Androidem, posiadające akcelerometr, żyroskop i kompas, ale nie jest to bynajmniej telefon (brak modułu komunikacji komórkowej), nie ma także wbudowanego odbiornika GPS. Urządzenie łączy się ze światem zewnętrznym za pomocą sieci Wi-Fi 802.11b/g lub Bluetooth. Aby więc można było w pełni korzystać z Google Glass, to należy je sparować z telefonem komórkowym, za pośrednictwem którego urządzenie ściąga lub wysyła potrzebne informacje (można też połączyć się z Internetem przez Wi-Fi). A jeśli ktoś boi się nadmiernie o swoja prywatność, to nie powinien nie tylko zaprzestać korzystać z telefonu komórkowego, ale także na przykład karty płatniczej – w końcu banki (wydawcy kart) i systemy kartowe mogą śledzić, gdzie dokonujemy płatności kartą czy korzystamy z bankomatu, a więc gdzie fizycznie byliśmy.
Osobną sprawą jest robienie zdjęć czy kręcenie filmów w różnych miejscach i czasie. Z Google Glass jest to zdecydowanie szybsze i łatwiejsze, niż przy użyciu telefonu komórkowego, który trzeba poszukać w kieszeni, torebce czy teczce, następnie włączyć itd. Z okularami wystarczy powiedzieć „ok glass, take a picture” i zdjęcie gotowe. Równie łatwo zdjęciem można się podzielić przez Facebook-a, wysłać do znajomych czy choćby zapisać w Evernote. Różnica dotyczy jednak osób fotografowanych – z niewielkiej odległości łatwiej chyba zauważyć, że ktoś robi nam zdjęcie komórką, niż za pomocą Google Glass. Z bliska jednak widać, czy ekranik Google Glass jest w danej chwili aktywny, czy urządzenie jest może wyłączone. Tu pojawia się różnica między byciem Glass Explorer a glasshole…
A fotografować lub nagrywać z ukrycia możemy także przy pomocy telefonu komórkowego czy też innych urządzeń – jak ktoś chce to ukryć, to mu się to na pewno uda. Sam nieraz robiłem jakieś zdjęcie interesującego mnie tematu, udając, że szukam w telefonie jakiś informacji. Przy dobrym oświetleniu, jakość zdjęć czy filmów robionych przez Google Glass jest dobra (matryca 5 megapikseli i nagrywanie 720p, brak jest jednak lampy błyskowej).
Rob podzielił się też jedną, cenną uwagą praktyczną – jak wchodzi do publicznej toalety, to zawsze… Google Glass chowa lub też zakłada na czoło… ;)
Popatrzmy teraz na telefony komórkowe – jeszcze kilkanaście lat temu normy społeczne dotyczące ich używania były nieco inne niż dziś. Teraz telefony mamy już wszyscy i nikogo nie dziwi widok osoby rozmawiającej, wysyłającej wiadomości czy wpatrującej się w strony internetowe wyświetlane na ekranie telefonu. Także akceptujemy osoby, które „mówią do siebie”, bo dopiero po chwili dostrzegamy, że w uchu mają słuchawkę Bluetooth. Wydaje się, że w przypadku Google Glass ich akceptacja społeczna powinna nastąpić szybciej, niż choćby akceptacja słuchawek Bluetooth, bo w końcu spora część z nas na co dzień używa zwykłych okularów korekcyjnych czy przeciwsłonecznych, które są bardzo podobne do Google Glass.
O popularności Google Glass będzie decydować też cena urządzenia, kiedy pojawi się ono finalnie na rynku (dotychczas Google sprzedawało okulary „wybrańcom” po 1 500 USD za sztukę). Cena zdecyduje, czy będzie to urządzenie masowe, czy tylko droga zabawka dla nielicznych. Nie znamy też planów Google, dotyczących daty wprowadzenia produktu na rynek. Wyczytałem plotki, że na rynku amerykańskim urządzenie może zadebiutować w drugiej połowie roku 2014 , zaś w Europie dopiero w roku 2015.
Tyle na dziś – w dalszej części swej relacji napiszę o tzw. Beacon-ach, czyli wykorzystaniu Bluetooth 4.0 o niskim poborze energii, drukarkach 3D i innych rzeczach, które mnie zainteresowały podczas konferencji. Do przeczytania.
Tomek
Tomasz T. Owoc – konsultant, manager z wieloletnim doświadczeniem i wiedzą z zakresu kart płatniczych, płatności mobilnych, procesingu transakcji, bankowości detalicznej, marketingu, mediów online i offline, PR. Były szef marketingu Visa Europe w Polsce, Czechach i na Słowacji. Pasjonat nowych technologii.
Więcej informacji o Tomku znajdziecie w jego profilu na LinkedIn: https//pl.linkedin.com/in/tomaszowoc