Newsletter

Zapisz się

Interstellar, Philae i Mars One – kosmos! [+wywiad]

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam zwiastun Interstellara  od razu wiedziałam, że będzie to film, który po prostu muszę zobaczyć. Nie wiedzieliście mojej miny, kiedy na fejsie co rusz ktoś pisał, że właśnie widział najnowsze dzieło Nolana, albo checkinował się w Cinema City czy innym Multikinie. Dość czekania! Powiedziałam i w ostatnią niedzielę zaprosiłam rodziców na wieczór z wnukami, a sama wzięłam męża pod pachę i pognaliśmy do kina.

Jeszcze w samochodzie mąż zapytał się mnie, czy powiedziałam rodzicom, że film trwa 3 godziny. ILE? Pomyślałam wystraszona, przypominając sobie od razu ból 4 liter, który odczułam oglądając Władcę Pierścieni czy Hobbita. No nic, przynajmniej wiedziałam, czego mam się spodziewać i jak się fizycznie nastawić do seansu. Jakież było moje zdziwienie, kiedy Interstellar się skończył. To było tak, jakby ktoś na sali zgasił światło, a następnie znów je zapalił. W przeciągu 10 minut, ot tak, po prostu.

Film jest genialny, wbijający w fotel, jedyny w swoim rodzaju, niezwykły. Uwielbiam science – fiction, ale to co zobaczyłam kilka dni temu na ekranie po prostu przerosło moje oczekiwania. A te były nie małe, od razu uprzedzam.

Interstellar to jeden z tych filmów, który po prostu trzeba zobaczyć. Sceptykom polecam zajrzenie na imdb.com – 9 punktów na 10 mówi samo za siebie.

Plot

Tak w skrócie, bez spoilerów. Życie na Ziemi ma się ku końcowi i wygląda na to, że nie ma dla nas – ludzi ratunku. Rozwiązanie jest jedno – przenieść ludzkość na jakąś inną planetę. Tylko gdzie? I jak to zrobić? Okazuje się, że w przestrzeni kosmicznej, blisko Saturna pojawił się tzw. wormhole, kosmiczny tunel, który umożliwia przejście do innej galaktyki. Co więcej, w tej nowej przestrzeni na pewno istnieją 3 planety, które, być może, będą nowym domem dla Ziemian. Planety te, jak się okazuje, były celem kilku wcześniejszych misji kosmicznych. Pytanie – czy któraś z nich jest gotowa na kolonizacje? Tego dowiemy się w trakcie filmu :)

Reality

Historię, którą oglądamy na ekranie, musimy podzielić na dwie – tę, która odbywa się na Ziemi i tę, która dzieje się w przestrzeni kosmicznej. I o ile ta, która dzieje się na naszej planecie jest realistyczna, ta w przestrzeni wymaga sporego wytężenia umysłu, ale w tym pozytywnym sensie.

Życie na Ziemi ma się ku końcowi, ponieważ byliśmy zbyt pazerni. Przytoczona jest opowieść, z której dowiadujemy się, że zasoby, którymi dysponowaliśmy, zostały wyczerpane, a ziemia przestała wydawać plony. Wszystko przez nasz zaawansowany konsumpcjonizm i potrzeba posiadania wielu gadżetów „na już“. Czy wiecie, że przez cały film nie było ani jednej sceny, podczas której ktoś by rozmawiał przez telefon komórkowy? Niewyobrażalne, prawda? Przez tę naszą chciwość, wyeksploatowaliśmy całe zasoby. A jak wiadomo – mniej lasów czy zanieczyszczone oceany to mniej tlenu, mniej tlenu to więcej np. azotu, tak jak było to pokazane w filmie. Więcej azotu – burze piaskowe, kurz i pył. Te wszystkie czynniki razem powoli wykańczały ludzkość. Czy jest to prawdopodobny scenariusz? Jak najbardziej. Chyba nie ma tygodnia, w którym nie przeczytałabym o skutkach efektu cieplarnianego, topnieniu lodowców, podnoszeniu poziomu mórz etc. Także nie tak ciężko uwierzyć w historię przedstawioną przez Nolana.

Co zatem z historią dziejącą się w przestrzeni? Niektóre jej aspekty ciężko racjonalnie wytłumaczyć.

Zacznijmy od powstania wormhola, który jest tunelem do innej galaktyki. W filmie powiedziane jest, że wormhola postawili „inni” (przypomina mi się serial Lost ;) ). Kim są Ci  „inni”? Tajemnica. No nic, nasza grupa astronautów postanawia przelecieć przez dziurę – robaka i zobaczyć co jest po jej drugiej stronie. Leci na nią bagatela dwa lata. Podejrzanie mało, zważywszy na to, że na Marsa leci się około 6 miesięcy, a przecież Saturn od Marsa leży ciut dalej. ;)W czasie lotu część załogi zasypia w specjalnych trumienkach – to mi się akurat podoba, chociaż przy naszych obecnych możliwościach jest średnio możliwe. Gdy naszej grupie bohaterów udaje się przenieść do drugiej galaktyki, okazuje się, że w jej centrum leży potężna czarna dziura – Gargantua, której masa jest 100 milionów razy cięższa od naszego Słońca. Efekt wizualny powala! Czarna dziura ma jeszcze inną właściwość, obraca się z prędkością bliską prędkości światła. Szybko, prawda? Wokół czarnej dziury krążą planety, do których zmierzają nasi wysłannicy. I tu pojawia się druga kwestia, która także raczej ciężko zrozumieć zwykłym śmiertelnikom – jedna godzina spędzona na planecie krążącej wokół czarnej dziury to 7 zwykłych lat ziemskich. Jedna z teorii Einsteina zakładała, że czas płynie wolniej wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z dużą prędkością. Nie do końca zrozumiałam dlaczego na planecie z gigantycznymi falami czas płynął wolniej, ale scena, w której bohaterowie wracają na bazę kosmiczną robi wrażenie.

Końcówka filmu to już totalnie czarna magia, a raczej więcej fiction niż science.

Nolan popłynął, a jakże. Nie będę już Wam zdradzać szczegółów, bo wierzę, że są tu tacy, co jeszcze film mają przed sobą. Dzieje się dużo i chociaż większość jest mocno naciągana, to dobrze się to ogląda.

Podsumowując – film daje do myślenia. Chociaż jest dość wymagający. Pytanie, czy należy wszystko analizować i przesiewać przez naukowy punkt widzenia?   Zdecydowanie nie. Co więcej, jeśli będziemy chcieli wszystko dokładnie zrozumieć film może sporo stracić na wartości. To w końcu science – fiction. Trochę nauki, trochę fikcji (chociaż w drugiej części ze zdecydowaną przewagą tego drugiego). Jedno jest pewne – Intersteller to hit 2014 roku. Wieszczę dużo Oskarów.

Po projekcji Interstellara pomyślałam o misji Mars One. Czy w ogóle kiedykolwiek będzie nam dane zamieszkać na innej planecie? Czy będzie nam dane, nam – jako ludzkości, zbadać inny niż nasz, świat? Wczoraj lądownik Philae osiadł na komecie. Trzymam kciuki za ten projekt, śledzę na bieżąco z wypiekami na twarzy. A co z kolonizacją Marsa? Z tymi śmiałkami, którzy chcą lecieć i spędzić resztę życia na czerwonej planecie? Podziwiam ich, chociaż ja na takie poświęcenie nigdy bym się nie odważyła.

Przy okazji misji na Marsa zadałam kilka pytań Kubie Koźniewskiemu, którego co poniektórzy mieli okazję poznać na Warsaw Speaks Mobile. Kuba jest projektantem interakcji działających na polu nowych mediów w ramach kolektywu panGenerator. Tworzy instalacje i obiekty interaktywne z nurtu tangible interaction, physical computing, internet of things, regularnie publikowane na najważniejszych portalach podejmujących tematykę sztuki, projektowania i nowych technologii. Jego prezentacja o opasce przenoszącej dotyk zrobiła furorę podczas WSM-a.

Kasia Dworzyńska: Ktoś zgłasza się do Ciebie z propozycją lotu na Marsa i udziału w misji. Zgadzasz się?

Jakub Koźniewski: Jeśli mówimy o locie przy obecnych warunkach technologicznych to zdecydowanie nie. O ile technicznie rzecz biorąc szanse na dolecenie na marsa w ciągu 9-6 miesięcy są realne to nikt nie rozwiązał problemu ochrony przed zabójczym promieniowaniem kosmicznym. Co prawda najdłuższy pobyt w przestrzeni trwał ponad 400 dni, jednak należy pamiętać, że był to pobyt na orbicie geostacjonarnej, czyli nadal pod ochronnym płaszczem ziemskiej magnetosfery. Bez tej naturalnej ochrony pobyt w otwartej przestrzeni kosmicznej przez kilka miesięcy może mieć druzgocący dla zdrowia efekt, a w przypadku rozbłysku kosmicznego wręcz zabójczy. A to tylko jeden z wielu nierozwiązanych problemów.

Kasia: Czego najbardziej by Ci brakowało na Marsie, oprócz oczywiście rodziny i znajomych? Za czym tęskniłbyś najbardziej?

Kuba: Najprawdopodobniej najbardziej brakowało by mi tlenu. A tak poza tym Mars to pustynia, wiec widoki szybko mogły by się znudzić.

Kasia: Co jest, Twoim zdaniem, najtrudniejsze w tym całym projekcie? Co jest wyzwaniem technologicznym?

Kuba: Jak już wspomniałem – ochrona przed promieniowaniem słonecznym i kosmicznym. Zwiększenie efektywności napędow jonowych (jak w przypadku satelity Dawn) co pozwoliłoby skrócić podróż do około dwóch miesięcy. Warto jednak pamiętać o problemach pozatechnologicznych, takich jak napięcia miedzy członkami załogi skazanymi na przebywanie ze sobą w ekstremalnie ciasnym otoczeniu w obliczu stałej presji i niestandardowo wysokiego ryzyka.

Kasia: Czy uważasz, że zasiedlenie Marsa przez ludzi jest dobrym krokiem w rozwoju cywilizacji? Czy raczej powinniśmy się skupić na ochronie Ziemi, o której zasoby dbamy w coraz mniejszym stopniu?

Kuba: Zawsze dobrze mieć plan B. Jak ujął to Carl Sagan w “Błękitnej Kropce” – “[…] Pomyśl o rzekach krwi przelewanych przez tych wszystkich imperatorów, którzy w chwale i zwycięstwie mogli stać się chwilowymi władcami fragmentu tej kropki. Naszym pozą. Naszemu urojonemu poczuciu własnej ważności, naszej iluzji posiadania jakiejś uprzywilejowanej pozycji we wszechświecie, rzuca wyzwanie ta oto kropka bladego światła”. Obecnie jesteśmy skazani na nasz jedyny dom – tę właśnie maleńką, błękitną kropkę, a nasze istnienie na niej to jedynie mikrosekundy w kosmicznej skali czasu. Przy tak krótkim horyzoncie czasowym tak dużo rzeczy może pójść nie po naszej myśli tu na Ziemi, że myśląc o przetrwaniu naszego gatunku w skali chociaż kolejnej sekundy kosmicznego kalendarza, musimy już powoli zacząć pakować manatki i szukać nowych światów.

Kasia: Jak wyobrażasz sobie podróże kosmiczne za 100 lat? Czy loty na Marsa będą już standardem?

Kuba: To pytanie ma tak naprawdę wymiar bardziej socjologiczny niż technologiczny – bo jest przede wszystkim pytaniem o motywacje. Był okres w historii podboju kosmosu, kiedy ludzkość potrafiła w niezwykle krótkim czasie wykonać niezwykle daleki krok a technologiczne pokłosie zimnowojennej gonitwy ku gwiazdom, zbieramy do dziś. Z drugiej strony, bodajże rok temu, na skutek problemów budżetowych NASA groziło zupełne zawieszenie działalności. Tak więc w perspektywie 100 lat możemy wykonać skok milowy ale równie dobrze możemy dreptać w miejscu, wszystko zależy od tego czy znajdziemy polityczną lub niezwykle silną, ekonomiczną motywację by ruszyć dalej. Jeśli ruszymy, to w perspektywie 100 lat stałe bazy na Księżycu i Marsie, oraz bieżąca komunikacja w bliższych rejonach układu słonecznego wydaje się jak najbardziej realna.

Dzięki wielkie za rozmowę.

O misji Mars One poczytacie tutaj – trzymam kciuki, aby doszła do skutku. A tymczasem lecę oglądać kolejne doniesienia z komety!

Do przeczytania,

Kasia Dworzyńska

Skomentuj

Przeczytaj także

Mobile 25 - 03 - 2015

Samsung Gear S – mój pierwszy smartwatch


Shares: 0
Mobile 8 - 04 - 2014

Stare ale jare, czyli słów kilka o wykorzystaniu SMS i MMS w kampaniach mktg (case Żubra i Mercedesa)


Shares: 0
Nowe technologie 3 - 04 - 2014

Przystanek autobusowy w wersji AR? Takie rzeczy tylko w Londynie


Shares: 0
Biznes 12 - 12 - 2016

27 biznesowych książek od 9 specjalistów z branży


Shares: 0