Newsletter

Zapisz się

Masz pomysł na aplikację? Zobacz jak możesz go zrealizować – rozmowa z Michałem Gąsiorem, twórcą aplikacji Qute

Już dawno miałam pomysł na przeprowadzenie wywiadu z osobą, która nie pracując bezpośrednio w branży mobile, wdrożyła swoją aplikację mobilną. Dlaczego? Ponieważ wiem, że są wśród nas osoby, które mają świetne pomysły na aplikacje mobilne, ale zupełnie nie wiedzą, jak się za to wszystko zabrać. Nie mają doświadczenia, nie wiedzą gdzie szukać informacji.. W końcu nadarzyła się świetna okazja, aby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Czyli z jednej strony opowiedzieć Wam o procesie tworzenia aplikacji: od pomysłu do realizacji, z drugiej zapoznać Was z całkiem ciekawą aplikacją mobilną, która dopiero od niedawna „podbija” rynek. Zapraszam Was na rozmowę z CEO i Co-Founderem Qute – Michałem Gąsiorem.

Kasia Dworzyńska: Michał, na dzień dobry powiedz mi jak to się wszystko zaczęło :) Miałeś pomysł na appkę.. ale pomysłów na rynku jest mnóstwo. Tobie jednak udało się go zrealizować. Jak rozpocząłeś proces przetwarzania pomysłu w produkt? Czym zająłeś się w pierwszej kolejności?

Michał Gąsior, CEO & Co-founder Qute: Bez pomocy zespołu i partnerów nigdy by mi się to nie udało. Po pierwsze dlatego, że wbrew temu co się ludziom wydaje, zrobienie takiej aplikacji to dość spory koszt. Potrzebowałem do tego wspólników i miałem nieco szczęścia. Kilka dni po tym, jak pojawił się pomysł na Qute, wpadłem w jednej z galerii handlowych na starych kumpli z liceum. Powiedzieli mi wówczas, że zajmują się między innymi startupami, a ja po kilku dniach wróciłem do nich z pomysłem, który bardzo im się spodobał. W tym naszym spotkaniu po latach było sporo mistycyzmu i szczęścia, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że decyzja o podzieleniu się pomysłem była słuszna. Tomek i Paweł byli pierwszymi osobami, którym zaufałem, bo dotąd nie dzieliłem się pomysłami z obawy przed ich kradzieżą. Po drugie, pozyskanie partnerów zaowocowało tym, że nigdy nie zabrakło nam determinacji aby projekt skończyć pomimo perypetii jakie mieliśmy po drodze. Motywujemy się wzajemnie i wspieramy, bo wspólnie wierzymy w to przedsięwzięcie. Gdybym był sam w tym to kto by mi pomógł, poklepał po plecach i powiedział żeby zacisnąć pięści i uzbroić się w cierpliwość? Do tego potrzeba osób, które w tym siedzą, ich motywacja jest wiarygodna, bo siedzą w tym tak samo jak ja po uszy i razem ze mną przeżywają frustracje.

Komuś z boku może się wydawać mało rozsądne, że wymyśliłem aplikację i już na samym starcie poszedłem rozedrzeć ją na kilka części, oddając dobrowolnie jej spore kawałki. Gdybym jednak tego nie zrobił to nie byłoby dziś Qute. Za moimi wspólnikami przemawiało doświadczenie w biznesie, znajomości na rynku oraz wśród inwestorów oraz własne zaplecze IT. Gdyby nie Paweł i Tomek to nie miałbym możliwości zajmować się tym projektem mieszkając w Katarze. Naprawdę bardzo mi pomagają i Qute jest efektem ciężkiej pracy naszej trójki, a że w mediach pojawiam się głównie ja, wynika z tego, że w tym czasie obydwaj Panowie robią biznes. Każdy z nas ma inne umiejętności. Paweł IT, Tomek finanse, a ja marketing. To dobrze wyważony tercet i nasza recepta na sukces, choć ten ostatni jeszcze jest hen daleko.

qute 2

Kasia: Okay, czyli na pewno ważne jest znalezienie odpowiedniego teamu. Ale wróćmy jeszcze do początku. Spotkałeś się ze znajomymi, podzieliłeś się pomysłem i co dalej? Usiedliście i zaczęliście spisywać jak miałaby wyglądać appka?

Michał: W dużym uproszczeniu tak właśnie było. Ale pomysł na startup to jedno, a znalezienie odpowiednich ludzi to drugie. To ostatnie decyduje o tym, czy aplikacja odniesie sukces, bo zdecydowanie sam pomysł tego nie weryfikuje. Siedzieliśmy więc i studiowaliśmy siebie. Jaką każdy z nas przeszedł drogę od liceum aż do tego spotkania, co umie, w czym jest dobry i w jaki sposób będzie mógł pomóc Qute stać się sukcesem w skali globu.

Kasia: Ile czasu zajęło Wam przygotowanie samego opisu appki? Korzystaliście z jakiś specjalnych technik projektowania aplikacji? Czy raczej zebraliście wszystkie Wasze luźnie pomysły i przelaliście je na papier?

Michał: Kiedy siada trzech facetów i zaczynają dyskutować o aplikacji modowej to prawdę powiedziawszy wszelkie techniki spełzają na niczym. Każdy z nas miał setki pomysłów na ostateczny kształt Qute, ale byliśmy zgodni co do kroków, które musimy wspólnie przedsięwziąć oraz co do charakteru samej aplikacji. Od początku było dla nas jasne, że siłą tej aplikacji będzie jej społeczność i choć dziś nie jest ona jeszcze samowystarczalnym kanałem komunikacji, dążymy do tego, aby wkrótce nim była.

Niemniej Qute to nie tylko ciężka praca, ale też przygoda. Koncept na to czym jest lub ma być krystalizował się jeszcze na etapie developmentu aplikacji, stąd trochę nam się całość przeciągała. Woleliśmy jednak poświęcić czas niż aplikację. Wypuścić produkt ze świadomością, że jest zły i niedokończony a następnie go reklamować, to tak jakby donosić ciążę ciężko upośledzonego płodu, wziąć megafon i krzyczeć do ludzi patrzcie jaki super berbeć! Zastosowaliśmy coś w rodzaju cyfrowej kontroli narodzin i genetycznie zmodyfikowaliśmy nasz płód. Potem kolejny raz i jeszcze jeden. Ale każda z tych zmian przybliżała nas do tego, czym chcieliśmy aby Qute był. Stąd jakoś lżej przychodziło nam godzić się z rozciągniętym o ponad pół roku procesem powstawania aplikacji.

Z perspektywy czasu dobrze się stało, że nie dopuściliśmy do odpalenia Qute za wszelką cenę i jeśli miałbym wyciągnąć z tego procesu jakąś nauczkę to zdecydowanie cierpliwość i postępowanie w zgodzie z własnymi przekonaniami. Nie jest to zresztą czcze gadanie, bo wypuszczając aplikację wcześniej mogliśmy przykładowo pozyskać inwestora. To całkiem potężny motywator. Tyle tylko, że jak to z inwestorami bywa, dopóki nie ma proof of concept to chcą zabrać większość aplikacji i najchętniej za darmo. Ale aplikacja naprawdę nie była gotowa do tego aby ją wypuścić, więc co by z tego było? Kieszonkowe i zwinięcie interesu za miesiąc? Przecież nie o to chodzi.

Kasia: Jasne, czyli kolejna ważna rada: dokładnie rozpisany koncept. A powiedz mi w którym momencie zaczęliście szukać developerów? Jak wyglądał proces wyboru dostawcy aplikacji?

Michał: Developerów zaczęliśmy szukać, gdy zgodziliśmy się wewnętrznie co do kształtu aplikacji, choć jak wspominałem wcześniej ta wizja jeszcze się potem kilkukrotnie zmieniała. Zrobiliśmy listę potencjalnych wykonawców aplikacji, wysłaliśmy do nich NDA (ang. non-disclosure agreement), a następnie brief do wyceny. Na podstawie odpowiedzi jakie otrzymaliśmy, wybraliśmy dostawcę. Wyceny jednak były kosmicznie rozbieżne, a my wybraliśmy tę po środku.

Kasia: W jakim stopniu uczestniczyliście w pracy nad appką po wybraniu developera?

Michał: Jeden z moich wspólników ma olbrzymie doświadczenie w IT w związku z czym nadzorował projekt jak technologiczny anioł stróż. Ja z kolei dbałem o UX, stąd taka liczba zmian, bo pewne rzeczy wychodziły w przysłowiowym praniu. My też sugerowaliśmy język programowania, backend, panel administratora. Maczaliśmy paluchy we wszystkim.

Kasia: Coś zostało dla deweloperów? ;)

Michał: Pisanie aplikacji. My zleciliśmy jej napisanie, a nie wymyślenie. Nic więc dziwnego, że cały czas czuwaliśmy, czy wszystko idzie po naszej myśli.

Kasia: Mówiłeś o wycenach. Jakiego rzędu był to rozstrzał i z czego, Twoim zdaniem, wynikał? Czy te skrajne wyceny nie były podejrzane? :)

Michał: Pomiędzy najdroższą a najtańszą wyceną było prawie dwieście tysięcy złotych różnicy. Mogło to wynikać z niezrozumienia briefu lub jakości pracy. Niemniej doświadczenie nauczyło nas z czasem, że kierowanie się wyłącznie ceną nie jest najlepszym pomysłem.

Kasia: Na co zatem należy zwracać uwagę przy wyborze developera?

Michał: Na to jak deweloper rozumie projekt. Przed podjęciem ostatecznej decyzji spotkaliśmy się z każdą z tych firm i rozmawialiśmy o tym jak zrozumieli brief i jak widzą aplikację. Wybraliśmy tę firmę, która w naszym mniemaniu, czuła Qute i lubiła ideę aplikacji. Przynajmniej w teorii powinno to gwarantować, że dostawca dołoży wszelkich starań, aby końcowy produkt był na wysokim poziomie, bo będzie chciał się pod nim podpisać i chwalić.

Gomez  screen322x572 (3)

Kasia: Powiedziałeś „przynajmniej w teorii”. No to muszę Cię pociągnąć za język :) jak to wyglądało w praktyce? 

Michał: W praktyce była to naprawdę długa i męcząca przeprawa. Zmieniano nam PMów wielokrotnie, a każdy kolejny musiał być wprowadzany przez nas od zera. Maile z uwagami były ignorowane pod pretekstem zmian personalnych i tak dalej. Mógłbym wymieniać godzinami, ale nie chcę. Po co?

Kasia: Pewnie, najważniejsze, że udało się poprowadzić projekt do końca. Jak widać tworzenie aplikacji to nie lada wyzwanie i długa, wyboista droga ;) ale development to jedno. Jak zamierzaliście wypromować aplikacje? Zachęcić ludzi do pobrań Qute? Mieliście jakiś plan na ten etap rozwoju aplikacji?

Michał: Plan był taki, że do czasu aż pojawi się inwestor, marketing będzie oddolny i bezkosztowy. Wierzyliśmy, że uda nam się zainteresować aplikacją ludzi mody: blogerów, portale, trendsetterów i to wypaliło. Mieliśmy też wsparcie rodzimych firm, które operują na rynku modowym. To może zabrzmieć śmiesznie, ale pierwszym planem działania było rozesłanie informacji o aplikacji po znajomych i sprawdzenie, czy to w ogóle ma sens i co najbliższe otoczenie sądzi o Qute. Ma to jednak uzasadnienie, ponieważ właśnie tacy ludzie są naszą grupą docelową. Qute ma w końcu pomagać ludziom wybrać w co się ubrać bądź co kupić. Ma być naszym osobistym stylistą, dlatego adresujemy aplikację do wszystkich, a nie do speców od mody.

Kasia: Jakie były pierwsze reakcje na aplikację?

Michał: Bardzo pozytywne i właśnie to umacniało nas w wierze, że to wszystko ma sens. Nawet gdy wszystko szło nie po naszej myśli, zjawiał się ktoś kto widział appkę po raz pierwszy i mówił wow, jakie to jest genialne! No i parliśmy dalej z wiatrem w żaglach.

Kasia: Na jakim etapie teraz jesteście?

Michał: Na etapie odświeżania panelu administratora co pięć sekund i patrzenia ilu nowych użytkowników dołączyło w tym czasie. Budujemy społeczność, bo to jest nasz priotytet. W aplikacji jest oczywiście miejsce dla marek i dla reklamy, ale bez społeczności to nie będzie mieć sensu. Zresztą co to byłaby aplikacja społecznościowa bez ludzi?

Kasia: Zdradzisz ile obecnie appka ma pobrań? 

Michał: Nie, bo obiecałem sobie że zrobię to dopiero po przekroczeniu miliona użytkowników. Ładna, okrągła liczba. Niemniej od ukazania się tekstu o Qute na największym portalu modowym w Hiszpanii liczba nowych userów nie spada poniżej stu/dwustu dziennie. Pamiętaj jednak, że to wszystko jest bez jakiegokolwiek marketingu innego niż szeptany.

Kasia: Ktoś już jest zainteresowany zainwestowaniem w Qute? Czy póki co skupiacie sie tylko na nabiciu masy?

Michał: Zainteresowanie jest i to od kilku inwestorów. Sęk jednak w tym, żeby oddać udziały w odpowiednim momencie i za odpowiednie pieniądze, a nie za marny grosz w momencie gdy nie są jeszcze sporo warte. Inwestor patrzy w wykresy i przecież nie chodzi o liczbę użytkowników a tendencję ich wzrostu, bo to nakreśla potencjał aplikacji. Czekamy więc na dobry moment, a być może w między czasie pojawi się jeszcze inny gracz, który będzie wiedział czego chce od nas i co samemu może zaoferować.

Kasia: Gdybyś miał wdrażać appkę jeszcze raz, na co byś uważał? Czego starałbyś się uniknąć?

Michał: Odpowiem lakonicznie i poprawnie politycznie. Jeśli chcesz robić aplikację to nie zapomnij zrobić background check developerowi, bo gdy usłyszysz potem nie bierz ich, bo będziesz mieć problemy to przeważnie jest już za późno.

Kasia: Jakieś pomysły na kolejne aplikacje? :)

Michał: Tak, ale na chwilę obecną brak energii na kolejne przedsięwzięcia, szczególnie, że myślę jeszcze o otwarciu agencji reklamowej. Poza tym dobrze jest najpierw skończyć jeden projekt zanim zacznie się kolejny. Nie mówię tu o exicie Qute, raczej o dopięciu inwestora i zatrudnieniu CEO na moje miejsce. Wówczas będę mógł myśleć o kolejnych inwestycjach.

Kasia: Dzięki wielkie za rozmowę i powodzenia! 

A jeśli chcecie pobrać i pobawić się aplikacją zapraszam tutaj:

iOS

Android

 

Ikona wpisu: tu.

 

 

 

Skomentuj

Przeczytaj także

Mobile 5 - 04 - 2014

Wszyscy muszą umrzeć… czyli co wspólnego ma „Gra o tron” i mobile


Shares: 0
Biznes 4 - 01 - 2017

PR na już! Poproszę!


Shares: 0
Event 28 - 08 - 2013

RWD w e-commerce (WSM)


Shares: 0
Biznes 16 - 04 - 2018

Czy social selling i PR idą w parze?


Shares: 0